poniedziałek, 6 stycznia 2014
Rozdział Drugi
(Cześć jestem Patrick - uśmiechnął się do mnie)
- Cześć - odpowiedziałam. Wyciągnął do mnie rękę
- Podasz mi wasze walizki? - spytał jednocześnie patrząc się na mnie intensywnie wzrokiem jakby chciał sobie przypomnieć o mnie czegoś i jakby tę odpowiedź miał znaleźć w moich brązowych oczach
- Yyy... tak tak jasne - powiedziałam spełniając jego prośbę
- Przepraszam - wtrąciła się mama - mogę wiedzieć kim jesteś? - poprosiła
- Jestem Patrick Richardson - powiedział cały czas patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami - jestem synem właścicielki tego pensjonatu i w czasie wakacji pomagam jej w jego prowadzeniu - odpowiedział odwracając w końcu ode mnie wzrok
- Miło mi cię poznać Patricku - powiedziała mama oficjalnym tonem. Wtedy nareszcie przypomniałam sobie , że język który mam w ustach służy do rozmawiania
- Cześć jestem Nathalie - powiedziałam podając mu rękę
- Cześć - odpowiedział ściskając moją dłoń. Była bardzo ciepła i trochę szorstka
- Patricku zaprowadzisz nas - poprosiła mama
- Tak jasne - odpowiedział chłopak
Zawołałam Oliwiera. Przybiegł i wzięłam go na ręce.
- I jak diabełku podoba ci się? - szepnęłam mu do ucha. Zaczął energicznie trząść głową.
Przeszliśmy przez wielkie drzwi. Podłoga była z dywanu pokrytego licznymi złotymi zdobieniami. Ściany były kremowe. Pod sufitem wisiał imponujących rozmiarów żyrandol z kamieni wyglądających na diamenty. Na lewo od drzwi wejściowych stała półokrągła niebiesko-złota lada. Za nią stała kobieta. Czarne włosy z lekkim dodatkiem siwych pasem były związane w kok. Oczy miały kolor intensywnie morskiego , bardzo podobnego do koloru oczu Patricka. Wokół nich pojawiały się drobne zmarszczki , które świadczyły o częstym uśmiechaniu się , a uśmiech czerwonych ust goszczący na jej twarzy był tego idealnym dowodem. Ubrana była w białą koszulę flanelową z fioletowymi pasami i jeansy. Wyglądała bardzo sympatycznie.
- Witam serdecznie w pensjonacie "Wschodzące Słońce". Nazywam się Lara Richardson. Jestem właścicielką tego miejsca. Mojego syna już poznaliście? - spytała uśmiechając się
- Tak poznaliśmy. Miło mi panią poznać. Nazywam się Elza Jackson - wskazała na mnie i brata , który oglądał hol - to moja córka Nathalie i syn Oliwier.
- Witajcie. Bardzo proszę , żeby pani i Nathalie - wskazała na mnie i mamę - mówiły do mnie po imieniu. Nie lubię wersji na pani - poprosiła
- Bardzo chętnie. To ja też proszę o zwracanie się do mnie po imieniu. Miło mi jestem Elza - podała Larze dłoń
- Miło mi jestem Lara - powiedziała uśmiechnięta ściskając dłoń mojej mamy
- To może Laro dałabyś nam już klucz do naszego pokoju , bo jestem bardzo zmęczona podróżą - poprosiła mama właścicielkę
- Ależ oczywiście - sięgnęła za ladę wyjmując dwa klucze - pokój twój i Oliwiera jest na drugim piętrze , a pokój Nathalie na samej górze - oznajmiła
- Ale Laro myślałam , że Nathalie będzie miała pokój z nami - powiedziała mama głosem , który dla mnie zawsze oznacza kłopoty
- I tak miało być , ale wczoraj zwolnił się pokój , który się Nathalie na pewno spodoba i pomyślałam , że chciałaby mieć własny pokój - wytłumaczyła spokojnie Lara. Wtrąciłam się. Nie , żebym nie chciała mieć wspólnego pokoju z mamą i bratem , ale wizja trzech tygodni w osobnym pokoju bardzo mi się podobała.Chciałam się spędzić czas z moimi dziećmi (czyt. książkami )
- Mamo proszę zgódź się - zrobiłam oczy smutnego psiaka. Zdążyłam nabrać w tym wprawy , a teraz byłam na etapie uczenia tego samego Oliwiera. Na razie wychodzi mu bardziej mina smutnej krowy niż psiaka , ale trening czyni mistrza - proszę
- No dobra - mama wywróciła oczami - tylko pod jednym warunkiem - powiedziała
- Jakim? - spytałam
- Będziesz przychodzić do mnie i do brata i spędzać z nami czas , a nie siedzieć zaszyta w pokoju i czytać książki - uff , pomyślałam , sądziłam , że będzie gorzej
- Spoko mamuś - pocałowałam ją w policzek. Spojrzałam ukradkiem na Patricka. Chwila czy zobaczyłam na jego twarzy trochę jakby triumfujący uśmiech?! Niemożliwe
- No , czyli mamy już wszystko ustalone - Lara klasnęła radośnie w ręce - Patrick zaprowadź naszych gości do ich pokoi - poprosiła
- Jasne - odpowiedział Patrick
Wziął klucze od swojej mamy i poprowadził nas w stronę schodów. Były zrobione z białego granitu. Nie były bardzo duże , ale też nie były małe. Jak to mama mówiła były " em tempo " co po portugalsku oznacza w sam raz. Moja mama ma portugalskie korzenie , a dokładnie jej mama była portugalką. Dlatego umiem ten język. Mama uczyła mnie kiedy wracała z pracy. Lubiłam te wieczory spędzane na uczeniu się nowego języka. Zawsze miała do mnie wielką cierpliwość. Mogłaby zostać nauczycielką , a zamiast tego jest kierownikiem reklamy w banku u nas w mieście. Niby praca bardzo fajna , bo mama ma wielki talent plastyczny , ale jednak widać , że to nie jest praca jej marzeń.
Schody pięły się kręcąco w górę. Przeszliśmy poziom z pierwszego piętra. Zdążyłam tylko zauważyć , że na tym piętrze był bordowy dywan i jasno-zielone ściany. Szliśmy w górę , aż doszliśmy do drugiego piętra. Dywan był tu taki sam jak na pierwszym piętrze , a ściany były lawendowe. Patrick poprowadził nas w głąb korytarza. Co kawałek mijaliśmy ciemno-brązowe drzwi między którymi wisiały różne obrazy. Najdziwniejsze było to , że wszystkie przedstawiały sceny morskie. Nie uważam , że były nieładne wręcz przeciwnie , ale jednak to było trochę dziwne. Moją uwagę przyciągnął szczególnie jeden z nich. Narysowana na nim była syrena z długimi , falowanymi , czekoladowymi włosami , oczach o tym samym kolorze i czerwonych , dużych ustach. Miała widocznie zarysowane piersi , które zasłaniały włosy. Ogon był połączeniem kolorów tęczy z większym dodatkiem czerwonego z dodatkiem srebrnego. Otaczała ją wielka ławica niewielkich ryb , które dzięki słońcu prześwitującego przez szmaragdową wodą , mieniły się paletą różnorodnych barw. Ten obraz był bardzo piękny. Jednak najdziwniejsze w nim było to , że ona , ta syrena wygląda jak ja!
Mam drugi rozdział za sobą. Bardzo proszę o komentarze :). Mam nadzieję , że wam się spodoba ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)