środa, 5 marca 2014

Ważna wiadomość

Cześć. Ponieważ w ogóle nie wiem czy ktokolwiek czyta tego bloga, a nie mam żadnych komentarzy to muszę na razie zawiesić bloga. Na początku chciałam go całkowicie usunąć, jednak po głębszym przemyśleniu nie zrobiłam tego, bo może mnie jeszcze najdzie na dalsze pisanie. Chociaż myślałam, że mam dokładnie przemyślaną całą historię, myliłam się. Od ponad dwóch miesięcy nie wstawiłam żadnego nowego posta Dlatego już oficjalnie zawieszam opowiadanie "Córka Oceanu". Mam nadzieję, że może jednak uda mi się cofnąć zawieszenie.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział Drugi

                                         


     (Cześć jestem Patrick - uśmiechnął się do mnie)

- Cześć - odpowiedziałam. Wyciągnął do mnie rękę
- Podasz mi wasze walizki? - spytał jednocześnie patrząc się na mnie intensywnie wzrokiem jakby chciał sobie przypomnieć o mnie czegoś i jakby tę odpowiedź miał znaleźć w moich brązowych oczach
- Yyy... tak tak jasne - powiedziałam spełniając jego prośbę
- Przepraszam - wtrąciła się mama - mogę wiedzieć kim jesteś? - poprosiła
- Jestem Patrick Richardson - powiedział cały czas patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami - jestem synem właścicielki tego pensjonatu i w czasie wakacji pomagam jej w jego prowadzeniu - odpowiedział odwracając w końcu ode mnie wzrok
- Miło mi cię poznać Patricku - powiedziała mama oficjalnym tonem. Wtedy nareszcie przypomniałam sobie , że język który mam w ustach służy do rozmawiania
- Cześć jestem Nathalie - powiedziałam podając mu rękę
- Cześć - odpowiedział ściskając moją dłoń. Była bardzo ciepła i trochę szorstka
- Patricku zaprowadzisz nas - poprosiła mama
- Tak jasne - odpowiedział chłopak
      Zawołałam Oliwiera. Przybiegł i wzięłam go na ręce.
- I jak diabełku podoba ci się? - szepnęłam mu do ucha. Zaczął energicznie trząść głową.
      Przeszliśmy przez wielkie drzwi. Podłoga była z dywanu pokrytego licznymi złotymi zdobieniami. Ściany były kremowe. Pod sufitem wisiał imponujących rozmiarów żyrandol z kamieni wyglądających na diamenty. Na lewo od drzwi wejściowych stała półokrągła niebiesko-złota lada. Za nią stała kobieta. Czarne włosy z lekkim dodatkiem siwych pasem były związane w kok. Oczy miały kolor intensywnie morskiego , bardzo podobnego do koloru oczu Patricka. Wokół nich pojawiały się drobne zmarszczki , które świadczyły o częstym uśmiechaniu się , a uśmiech czerwonych ust goszczący na jej twarzy był tego idealnym dowodem. Ubrana była w białą koszulę flanelową z fioletowymi pasami i jeansy. Wyglądała bardzo sympatycznie.
- Witam serdecznie w pensjonacie "Wschodzące Słońce". Nazywam się Lara Richardson. Jestem właścicielką tego miejsca. Mojego syna już poznaliście? - spytała uśmiechając się
- Tak poznaliśmy. Miło mi panią poznać. Nazywam się Elza Jackson - wskazała na mnie i brata , który oglądał hol - to moja córka Nathalie i syn Oliwier.
- Witajcie. Bardzo proszę , żeby pani i Nathalie - wskazała na mnie i mamę - mówiły do mnie po imieniu. Nie lubię wersji na pani - poprosiła
- Bardzo chętnie. To ja też proszę o zwracanie się do mnie po imieniu. Miło mi jestem Elza - podała Larze dłoń
- Miło mi jestem Lara - powiedziała uśmiechnięta ściskając dłoń mojej mamy
- To może Laro dałabyś nam już klucz do naszego pokoju , bo jestem bardzo zmęczona podróżą - poprosiła mama właścicielkę
- Ależ oczywiście - sięgnęła za ladę wyjmując dwa klucze - pokój twój i Oliwiera jest na drugim piętrze , a pokój Nathalie na samej górze - oznajmiła
- Ale Laro myślałam , że Nathalie będzie miała pokój z nami - powiedziała mama głosem , który dla mnie zawsze oznacza kłopoty
- I tak miało być , ale wczoraj zwolnił się pokój , który się Nathalie na pewno spodoba i pomyślałam , że chciałaby mieć własny pokój - wytłumaczyła spokojnie Lara. Wtrąciłam się. Nie , żebym nie chciała mieć wspólnego pokoju z mamą i bratem , ale wizja trzech tygodni w osobnym pokoju bardzo mi się podobała.Chciałam się spędzić czas z moimi dziećmi (czyt. książkami )
- Mamo proszę zgódź się - zrobiłam oczy smutnego psiaka. Zdążyłam nabrać w tym wprawy , a teraz byłam na etapie uczenia tego samego Oliwiera. Na razie wychodzi mu bardziej mina smutnej krowy niż psiaka , ale trening czyni mistrza - proszę
- No dobra - mama wywróciła oczami - tylko pod jednym warunkiem - powiedziała
- Jakim? - spytałam
- Będziesz przychodzić do mnie i do brata i spędzać z nami czas , a nie siedzieć zaszyta w pokoju i czytać książki - uff , pomyślałam , sądziłam , że będzie gorzej
- Spoko mamuś - pocałowałam ją w policzek. Spojrzałam ukradkiem na Patricka. Chwila czy zobaczyłam na jego twarzy trochę jakby triumfujący uśmiech?! Niemożliwe
- No , czyli mamy już wszystko ustalone - Lara klasnęła radośnie w ręce - Patrick zaprowadź naszych gości do ich pokoi - poprosiła
- Jasne - odpowiedział Patrick
      Wziął klucze od swojej mamy i poprowadził nas w stronę schodów. Były zrobione z białego granitu. Nie były bardzo duże , ale też nie były małe. Jak to mama mówiła były " em tempo " co po portugalsku oznacza w sam raz. Moja mama ma portugalskie korzenie , a dokładnie jej mama była portugalką. Dlatego umiem ten język. Mama uczyła mnie kiedy wracała z pracy. Lubiłam te wieczory spędzane na uczeniu się nowego języka. Zawsze miała do mnie wielką cierpliwość. Mogłaby zostać nauczycielką ,  a zamiast tego jest kierownikiem reklamy w banku u nas w mieście. Niby praca bardzo fajna , bo mama ma wielki talent plastyczny , ale jednak widać , że to nie jest praca jej marzeń.
     Schody pięły się kręcąco w górę. Przeszliśmy poziom z pierwszego piętra. Zdążyłam tylko zauważyć , że na tym piętrze był bordowy dywan i jasno-zielone ściany. Szliśmy w górę , aż doszliśmy do drugiego piętra. Dywan był tu taki sam jak na pierwszym piętrze , a ściany były lawendowe. Patrick poprowadził nas w głąb korytarza. Co kawałek mijaliśmy ciemno-brązowe drzwi między którymi wisiały różne obrazy. Najdziwniejsze było to , że wszystkie przedstawiały sceny morskie. Nie uważam , że były nieładne wręcz przeciwnie , ale jednak to było trochę dziwne. Moją uwagę przyciągnął szczególnie jeden z nich. Narysowana na nim była syrena z długimi , falowanymi , czekoladowymi włosami , oczach o tym samym kolorze i czerwonych , dużych ustach. Miała widocznie zarysowane piersi , które zasłaniały włosy. Ogon był połączeniem kolorów tęczy z większym dodatkiem czerwonego z dodatkiem srebrnego. Otaczała ją wielka ławica niewielkich ryb , które dzięki słońcu prześwitującego przez szmaragdową wodą , mieniły się paletą różnorodnych barw. Ten obraz był bardzo piękny. Jednak najdziwniejsze w nim było to , że ona , ta syrena wygląda jak ja!

   
Mam drugi rozdział za sobą. Bardzo proszę o komentarze :). Mam nadzieję , że wam się spodoba ;)